Kiedyś, dawno temu, miałem taką sąsiadkę - była to starsza pani, chyba całkiem mądra...

Miała taką cechę, że wszędzie "widziała Żydów"...

Nigdy jej nie pytałem o uzasadnienie, o źródła... To, co myślała, ogłaszała wszystkim wkoło nie specjalnie się przejmując tym, czy ktoś chce jej słuchać, czy nie... Dziś chyba chciałbym jej posłuchać i pewnie nawet zadać parę pytań, ale ona już nie żyje... Gdy jeszcze żyła, traktowałem wszystko to, co mówiła, z pobłażliwym uśmiechem... Dziś sobie myślę, że mogłem się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy... Jednak wtedy odrzucałem całkowicie treści ze względu na niestrawną formę... A dziś już za późno, żeby to zmienić. Nie wiem, czemu mi się to przypomniało...